To tak...
„Nic prostszego”
Cz. I z III, czyli wstęp...
Jestem Hannah, niektórym znana jako Ha, zwykła dziewczyna, która często chodzi w glanach i typowo gotyckich sukienkach. Pomimo stylu ubierania jak i muzyki prawie zawsze uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia.
Brednie…
Jest to mój wizerunek, pewna umiejętność, którą kształtowałam przez ostatnie lata.
Jaka umiejętność?
Nic nadzwyczajnego, po prostu idealnie potrafię ukryć to co czuję, moje przemyślenia nad wszystkim, wśród innych zawsze zakręcona i wesoła jednak prawdziwa ja wychodzi w nocy, wieczorami, gdy jestem sama, gdy nikogo nie ma…
Opowiedziałabym jaka byłam kiedyś, ponieważ nawet najgorszy morderca, najbardziej brutalny człowiek, który idealnie się maskuje, nie był zawsze takim osobnikiem…
Jednak czy kogoś to interesuje? Przyznam szczerze, iż mnie by to nie wciągnęło, no ale, to jest moja historia i ja władam tu słowem…
Może opowiem o moich przygodach, co?
Nie, nic w moim życiu się nie wydarzyło. „No ale jak, skoro się zmieniłaś?” No od tak…
To ja może już zacznę tę zawiłą i nudną opowiastkę.
Równo 17 lat temu z miłości dwojga dorosłych stworzona została Hannah.
Już od początku było w niej coś wyjątkowego lecz jednak nikt nie wiedział cóż to jest.
Gdy Ha miała rok ojciec w tajemniczych okolicznościach rozpłynął się. Tak po prostu, do tej pory nie wiadomo gdzie jest i co się z nim dzieje.
Hannah dorastała tylko przy boku matki, która była Hipiską. Wiadomo, pokój na świecie i te bzdurne duperele…
Ha była zupełnie inna, już od najmłodszych lat robiła swej rodzicielce na przekór, gdy matka mówiła A, ona robiła B i tak ciągle i ciągle…